Gdzie jest ta kobieta, czyli jak nie zapomnieć o sobie
Całe życie uczymy się swojej roli, od maleńkości wdziewane w różowe śpiochy, aż po starość gdy trzeba wybrać twarzową perukę. Być kobietą – cóż to znaczy? Przeglądamy się w oczach kobiet z naszego otoczenia i przyglądamy się ich kobiecości. Mama, babcia, ciocia, siostra, a potem różne panie w całym systemie edukacji. A każda inna. Na końcu przeobrażamy się w motyla, który pofrunie w świat, cieszyć innych swoim widokiem i obecnością.
A gdy już minie mu ochota na to wznoszenie się ponad łąkami życia i postanowi związać się z innym, może trochę mniej barwnym motylem, następuje często wielka zmiana. Pojawiają się inne role. Partnerki, żony, matki, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze rola świetnego pracownika.
I jak temu sprostać?
Z czego zrezygnować?
No właśnie, najczęściej rezygnujemy ze swojej kobiecości. Tak najprościej, jeśli chcemy wyrobić się w pozostałych rolach. Głównym krytykiem tego, jak w roli kobiety funkcjonujemy, jesteśmy my same. Prędzej otoczenie zwróci nam uwagę, że nie dbamy o dom, dziecko, pracę, niż że ignorujemy swoje potrzeby. Aby zadowolić innych przestajemy zadowalać siebie, a kobietę-krytyka zwalniamy z posady. I tylko czasem, gdy jak w krzywym zwierciadle przejrzymy się w perfekcyjnym makijażu sąsiadki, pozazdrościmy przyjaciółce, że ma czerwone paznokcie z cyrkoniami i była na pokazie przedpremierowym filmu, pozazdrościmy wielu, wielu innym kobietom, że jeszcze widać i czuć, że są kobietami… Dopiero wtedy budzi się na dłuższą lub krótszą chwilę uśpiona przez nas kobieta i szlocha swoją tęskną pieśń o utraconym raju. By ją pocieszyć, natychmiast znajdujemy winnego lub grupę winnych. Do tego dochodzą różne nieodwracalne, niezmienialne i bardzo skomplikowane okoliczności, o których i tak nie warto mówić, bo i tak nie ma wyjścia.
Otóż nie, to nieprawda! Jest jedno rozwiązanie. A czemu nie pogodzić tych wszystkich ról ze sobą? To zdecydowanie trudniejsze zadanie, bowiem wymaga kompromisu czyli zgody kobiety, matki, pracownika i żony na przestrzeń dla każdej pozostałej. A tym samym rezygnacji z jakiegoś własnego kawałeczka na rzecz którejś z wyżej wymienionych. Ale czyż nie warto spróbować inaczej żyć i być? Jeśli po tej propozycji pojawia się w was ciekawość, a nie natychmiastowa negacja i próba udowadniania, że to nie możliwe, zapraszam na krótką wycieczkę do swojej kobiecości.
Przypomnij sobie siebie, gdy czułaś się naprawdę kobietą. Co robiłaś, jak wyglądałaś, co cię wyróżniało spośród innych kobiet? Potem obejrzyj stan obecny i powiedz czym się różnią, z jakich kawałków siebie zrezygnowałaś i za którymi tęsknisz, a jakim pozwalasz spokojnie odejść. Na przykład miałaś zawsze makijaż i tego ci brak, ale nie potrzebujesz eksperymentów kolorystycznych na swoich włosach.
Ostatni etap to ty jutro czyli twoje potrzeby na cito, do czego chcesz wrócić i na ile. Co chcesz jeszcze dodać, a za czym już nie będziesz tęsknić. Ustal, ile dajesz sobie czasu na wprowadzanie tych zmian i w jakiej kolejności będziesz to robić. Być może zechcesz skorzystać z czyjejś pomocy – ustal listę współpracowników. I do roboty. Zapewniam cię, że mąż czy partner oraz dzieci, jeśli je posiadasz, przyjmą z otwartymi ramionami uśmiechniętą, zadowoloną, tętniącą życiem i energią strażniczkę ogniska domowego. I z chęcią będą z tego ciepła korzystać. Możesz jeszcze pomyśleć tak: nie robię tego tylko dla siebie, moją radością karmię moich bliskich. W chwilach zwątpienia, kiedy wahasz się, czy nie odwołać planowanej od miesiąca kawy z przyjaciółką, bo przecież fura prasowania, mąż zmęczony, dzieci chcą się z tobą pobawić, powtarzaj sobie tę myśl aż do pierwszych mdłości. Po prostu zasługujesz na to kobieto!
A co jeśli właśnie przeżyłaś rozstanie, rozwód i już nie chcesz dla nikogo błyszczeć? Jeśli to stan przejściowy i potrzeba ci czasu, to w porządku. Ale uśpiona kobieta prędzej czy później przypomni ci o sobie. Lepiej będzie jeśli ty sama lub z czyimś wsparciem zaprosisz ją do swojego serca i zaczniesz słuchać co ci szepcze i czego jej trzeba.
Powodzenia na nowej drodze do swojej kobiecości, do siebie!